wtorek, 12 lipca 2016

Rozdział 10

Rzuciłam się w ucieczkę, choć tak na prawdę nie mam pojęcia przed czym się tak broniłam. Przed Michaelem? Czy może przed samą sobą? Biegłam przez pobliski park zalewając się łzami i co chwilę pociągając nosem. Przystanęłam na moment, oparłam się o drzewo i zakryłam twarz dłońmi, chcąc trochę ochłonąć. W co ty się wpakowałaś, Prescott?
Kiedy choć trochę się uspokoiłam, ruszyłam dalej przed siebie. Jednak nie patrzałam na drogę. Nie interesowało mnie to, co jest przede mną... To, czy wpadnę na drzewo, na przypadkową osobę, czy na samochód nie stanowiło dla mnie różnicy. Postanowiłam po prostu uciec od uczuć jakimi darzyłam Michaela. Po drodze niefortunnie wpadłam na jakiegoś przechodnia. Okazał się nim jednak Ashton, który akurat zmierzał w kierunku domu Clifforda. Zachwiałam się próbując złapać równowagę, po czym rzuciłam "przepraszam" i starałam się podążać dalej. Niestety, chłopak widząc mój stan, nie dał mi nigdzie odejść. Złapał mnie za ramiona i od razu zaczął wypytywać, co się stało. Chłopak widząc, że zbiera mi się na płacz, mocno mnie do siebie przytulił. Później był tak upierdliwy, że chcąc, nie chcąc wygadałam się. To znaczy, tak nie do końca... Powiedziałam, że nie mogę być z Michaelem, bo koleżanki nie mają prawa się o tym dowiedzieć. Nie podałam jednak dokładnego powodu. Naściemniałam coś, że chcą mi dogryźć i szukają sensacji, poza tym zniszczą go. Nie mogę uwierzyć w to, jak daleko zaszło moje kłamstwo.
Ashton obiecał nic nikomu nie mówić. Byłam mu wdzięczna, że w tym całym zamieszaniu starał mi się pomagać. Kiedy Nicole była zajęta, to właśnie on odgrywał rolę przyjaciela.
Siedząc na jednej z ławek w parku, zauważyłam, że w pobliżu kręci się napastnik, który nie tak dawno temu mnie zaatakował. Spoglądałam kątem oka na bruneta i starałam się schować twarz za tułowiem Ashtona. Ten spoglądał na mnie rozbawiony.
- Chowasz się przed kimś? - rzucił śmiejąc się z moich poczynań.
- Można tak powiedzieć.
- Niech zgadnę, to pewnie twój były. Albo twoje przyjaciółki - powiedział coraz bardziej rozbawiony blondyn. Spoglądał cały czas w moją stronę, by nie dojrzeć osoby, przed którą się chowałam, przez co jego zgadywanki były dla niego większą zabawą. On w przeciwieństwie do mnie nie traktował tego poważnie. Po chwili napastnik mnie zauważył i zaczął kierować się w naszą stronę. Poprosiłam więc Irwina, by w trybie natychmiastowym odprowadził mnie do domu. Ten spojrzał w stronę ciemnowłosego chłopaka i rzucił mi pytający wzrok.
- Chodzi ci o Marcusa? Nie lubisz go?
- Chwila... Ty go znasz? - spytałam z niedowierzaniem.
- Tak, mieszka w mojej okolicy. Kiedyś grałem z nim w koszykówkę.
- To twój kolega? Ty go na mnie nasłałeś?! - wykrzyczałam tak głośno, że napastnik zaśmiał się pod nosem.
- Oj kochaniutka, nikt mnie na ciebie nie nasyłał - wtrącił brunet, robiąc przy tym ironiczny uśmiech.
- To czego ty ode mnie chcesz?! Jeżeli nadal będziesz mnie prześladował, to pójdę z tym na policję - rzuciłam groźbę napastnikowi. Ashton stanął za mną patrząc na to wszystko z niedowierzaniem.
- Słucham? Kochaniutka, chyba sobie coś uroiłaś. Nigdy nic ci nie zrobiłem. Co najwyżej z tobą flirtowałem, to wszystko - zaśmiał się brunet.
- Nie kłam! Zaatakowałeś mnie!
- Polecam udać się do psychologa, bo ja niestety ci nie pomogę - rzucił napastnik.
- Masz mnie za idiotkę? - miałam już ochotę przywalić temu zarozumiałemu frajerowi, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam.
- Chwila... O co tutaj chodzi? - wtrącił niczego nieświadomy Ashton.
- O nic, twoja dziewczyna ma najwyraźniej ze sobą jakieś problemy.
- Po pierwsze, to nie jest moja dziewczyna. Po drugie, uważaj na to, co mówisz - rzucił Ashton, którego ton automatycznie zmienił się na mniej przyjemny.
- Przestań kłamać! Dobrze wiesz, że było dokładnie tak, jak mówię - wykrzyczałam pewnemu siebie brunetowi, lecz po krótkim zastanowieniu dodałam - Zaraz, zaraz... Przecież Michael tam był. Mam świadka - na moje słowa napastnik nerwowo przełknął ślinę.
- Gdzie był Michael? Czemu ja o niczym nie wiem? - spytał zagubiony całą sytuacją Ashton.
- Jakiś czas temu, gdy wracałam do domu, napotkałam tego twojego kolegę. Był prawdopodobnie pod wpływem i zaatakował mnie. W ostatniej chwili zdążyłam uciec. Sytuacja się powtórzyła i gdyby nie Michael, to nie wiem, co by się ze mną stało...
- Niczego mi nie udowodnicie! - napastnik rzucił się w ucieczkę, lecz Ashton szybko zareagował i zdążył go złapać.
- Dzwonię na policję! - rzucił blondyn, szukając w kieszeni komórki i jednocześnie trzymając bruneta za rękę zgiętą na jego plecach tak, żeby nie mógł się ruszyć.
- Okej okej... Powiem ci, co chcesz. Tylko nie mieszaj w to policji, błagam. Mam jeszcze pół roku w zawieszeniu - słyszałam niemal błagalny głos napastnika.
- Powiesz wszystko, czyli co? - spytał blondyn, coraz mocniej zginając rękę Marcusa.
- Dostałem zlecenie, żeby cię trochę nastraszyć i śledzić - chłopak zwrócił się w moim kierunku - Nie chciałem zrobić ci krzywdy, po prostu trochę wypiłem i sami wiecie jak działa alkohol... Miałem po prostu... zniszczyć cię psychicznie - dodał chłopak, któremu najwyraźniej zrobiło się głupio.
- Od kogo dostałeś to zlecenie?! - wykrzyczał Ashton puszczając bruneta i jednocześnie zaciskając pięści, będąc w każdej chwili gotowym na bójkę.
Stałam jak wryta czekając na odpowiedź ze strony napastnika. Spodziewałam się każdej odpowiedzi. Każdej oprócz tej, którą uzyskałam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz