poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rozdział 5

Kolejny rutynowy dzień w szkole, ach jak cudownie... Lecz tym razem coś mnie zaniepokoiło. Mianowicie Hemmings i jego wzrok wlepiony w moją osobę. Nie było to jednak przyjemne. Jego oczy mówiły uważaj, bo marnie skończysz. Postanowiłam więc dowiedzieć się, o co mu chodzi. Idąc korytarzem usłyszałam rozmowę Lucasa i Ashtona na mój temat.
- Mówię ci, ta cała Brittany coś kombinuje - szeptał Hemmings, lecz robił to na tyle głośno, że bez problemu rejestrowałam każde wypowiedziane przez niego słowo.
- Nie uważasz, że trochę przesadzasz? Moim zdaniem ona jest w porządku - bronił mnie Irwin.
- Ja jej nie ufam... Jeszcze wszyscy się przekonacie, że mam rację.
- Nie dramatyzuj. Może faktycznie się polubili?
- No tak, przecież można zmienić nastawienie i pokochać kogoś z dnia na dzień... - upierał się Luke.
- Nastawienie zawsze można zmienić, a przecież nikt tu nie mówi o miłości. Myślisz, że Michael nie może się zaprzyjaźnić z Britt? Ja im kibicuję!
- Zrozum, nie chcę kolejny raz widzieć Michaela w takim stanie emocjonalnym, jak wtedy, gdy opowiadał nam o swoim ojcu - po wypowiedzianych przez Hemmingsa słowach, coś we mnie pękło. Zrozumiałam, że nie mogę pozwolić, by Michael przeze mnie cierpiał. Obróciłam się za siebie i ruszyłam w głąb korytarza, by znaleźć Nicole. Tylko ona jedna może mnie zrozumieć. Niestety jedyną osobą, którą znalazłam była Tiffany. No trudno, musiałam spróbować.
- Słuchaj, jest sprawa... Chodzi o projekt - zaczęłam - Czy jest szansa, żeby zmienić temat?
- A coś się stało?
- Nie, tylko... To się nie uda.
- Tylko nie mów, że jest coś między tobą i Michaelem - zaśmiała się przyjaciółka.
No tak, nie mogłam liczyć na zrozumienie z jej strony. Postanowiłam więc szybko zaprzeczyć i wysilić się na sztuczny uśmiech. Skoro dziewczyny nie zmienią tematyki projektu dobrowolnie, to będzie trzeba zrobić tak, żeby sama została zmieniona i nikt nie będzie miał nic do gadania. Teraz najważniejsze, żeby jak najbardziej odsunąć się od "przyjaciółek", o ile tak mogę je nazwać i udawać, że relacja między mną i Michaelem jest obojętna.
Przez resztę lekcji czułam na sobie wzrok przyjaciół Clifforda, co już mnie nie dziwiło. Po wyczekiwanym ostatnim dzwonku , jak najszybciej wyszłam z sali. Pospiesznie skierowałam się w stronę szafki. W oddali ujrzałam Clifforda rozmawiającego z Calumem. Miałam zamiar do niego podejść, lecz po drugiej stronie korytarza dostrzegłam Tiffany. Chwyciłam więc za płaszcz i wymijając całą trójkę pognałam do wyjścia. Ruszyłam nie oglądając się za siebie. Jednak coś mnie zatrzymało. Tym czymś, a właściwie kimś była osoba nawołująca moje imię. Odwróciłam się i Bogu dzięki ujrzałam Nicole. Musiała chyba za mną biec, bo przez chwilę głośno dyszała i opierała dłonie na kolanach.
- Ile można cię wołać? - wykrzyczała oburzona brunetka.
- Wybacz, nie słyszałam...
- Co się stało? I nie mów mi, że nic, bo znam cię nie od wczoraj - przyjaciółka spojrzała na mnie zmartwiona. Fakt, znamy się już sporo czasu i zawsze możemy na siebie liczyć. Nie wiedziałam jednak, czy Nicole zrozumie to, czego Tiffany nie potrafiła zrozumieć.
Przez chwilę tkwiłam w ciszy i błądziłam wzrokiem po chodniku.
- Rozumiem, powiesz mi później - uśmiechnęła się przyjaciółka - w takim razie idziemy się rozerwać - spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
- Mam ochotę na wyżycie się biedną kulą do kręgli. Co ty na to? - zaśmiała się brunetka, oczekując na moją reakcję. Nicole jak zawsze trafiła bezbłędnie. Potrzebowałam wyładować emocje, a kręgle to idealny pomysł. Uśmiechnęłam się do brunetki i mocno ją przytuliłam. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszej przyjaciółki. Teraz mam pewność, że tylko ona może mnie wyciągnąć z tego całego bagna. Po drodze na kręgielnię przyjaciółka opowiadała o tym samym, co zawsze, czyli o swoim wymarzonym chłopaku o azjatyckiej urodzie. Od razu widać, że jest zakochana po uszy i może właśnie to pomoże jej zrozumieć moją sytuację.
Kilkanaście minut później całkowicie oderwałam się od rzeczywistości. Żartowałam, śmiałam się, odreagowywałam ostatnie kilka tygodni. Tak bardzo tego potrzebowałam. Prawie zapomniałam o szczerej rozmowie z Nicole, a co ważniejsze o problemach z tym związanych. Na ziemię przywrócił mnie dźwięk zamykanych drzwi, a konkretnie osoby, które ten odgłos rozpowszechniły. Obróciłam się, by kątem oka dostrzec, czy może ktoś ze znajomych zaszczycił nas swoją obecnością. Mój radosny wyraz twarzy zmienił się natychmiastowo w bardziej ponury po ujrzeniu przybyłych gości. Przy barze spostrzegłam czwórkę nastolatków. Byli odwróceni tyłem do nas, lecz doskonale rozpoznałam burzę czerwonych włosów.
- Britt? Dlaczego nie grasz? Co się stało? - spytała zatroskana Nicole. Chciałam jej odpowiedzieć cokolwiek, lecz nie mogłam z siebie nic wydusić. Spoglądałam tylko raz na Nicole, raz na Michaela. Czułam się jakby odjęło mi mowę. Myśli plątały mi się w głowie, a ja zupełnie nie wiedziałam od czego zacząć, jak dobrać słowa. Wzięłam więc głęboki oddech i powoli zaczęłam tłumaczyć przyjaciółce, co się dzieje.
- Chodzi o projekt... - przerwałam, by zastanowić się, co dokładnie powiedzieć - nie radzę sobie z nim.
- Przecież szło ci tak dobrze. Britt, powiedz mi w końcu o co chodzi! - Nicole przez przypadek, a właściwie przez napływ emocji, lekko podniosła ton. Usłyszeli to przyjaciele siedzący przy barze. Michael wlepił we mnie wzrok. Starałam się go unikać, lecz mimo wszystko czułam go na sobie.
- Szło mi dobrze, póki nie poznałam Michaela i nie zrozumiałam, że to, co robimy jest podłe - mówiłam szybko i bez wytchnienia, jakby słowa, które chciałam przekazać miałyby zaraz zniknąć.
- Czujesz coś do niego? - po tym pytaniu stałam chwilę w bezruchu, by pozbierać myśli. Czy czuję coś do Michaela? Na pewno. Lecz czy tym uczuciem jest miłość? Tego nie wiem... I wolę się w najbliższym czasie nie dowiedzieć.
- Zbliżyliśmy się do siebie. To znaczy zaprzyjaźniamy się. On nie jest taki, za jakiego go uważałam. Nie mogę go zranić - wypowiadając ostatnie zdanie nieco ściszyłam ton. Przyjaciółka potrzebowała chwili na przetworzenie tego, co właśnie jej powiedziałam. Z niecierpliwością czekałam na reakcję Nicole.
- Jeżeli jest tak jak mówisz, to nie możemy pozwolić na to, żebyś wyrządziła mu krzywdę - nastolatka uśmiechnęła się i wręcz rzuciła mi się na szyję, po czym szepnęła mi do ucha - zrobię wszystko, żeby ci... żeby wam pomóc. Kibicuję wam. W końcu to przyjaciel mojego kochania - po chwili obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Poczułam się o niebo lepiej zrzucając z siebie ciężar emocji, jakie tłumiłam w sobie przez ten cały czas.
Wróciłyśmy do gry. Po dłuższej chwili rzucania przed siebie ciężką kulą do kręgli postanowiłam zamówić coś do picia. Podeszłam do niewielkiego baru i zamówiłam napoje. Przechyliłam lekko głowę, by ujrzeć osoby bacznie mnie obserwujące. Uśmiechnęłam się i przywitałam z siedzącym obok Michaelem i jego przyjaciółmi. Wszyscy odwzajemnili uśmiech. Wszyscy oprócz Hemmingsa. Zawołałam Nicole, by przysiadła się do mnie i tym samym do czwórki chłopców. Wszyscy byli bardzo mili i nawet ich polubiłam. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wygłupialiśmy. Aż w końcu Michael postanowił przerwać mi zabawę i poprosił, bym na chwilkę wyszła z nim na zewnątrz. Przeprosiłam Nicole, że zostawiam ją samą, lecz o dziwo ta zbytnio się nie przejęła moją nieobecnością.
- Od jakiegoś czasu mnie unikasz, Prescott - zaczął poddenerwowany Michael.
- Wydaje ci się... Po prost byłam zajęta - skłamałam.
- Słyszałem jak twoja przyjaciółka pytała cię co się stało. Masz jakieś problemy?
- Nie. To znaczy tak... Ale sama muszę je rozwiązać - wysiliłam się na sztuczny uśmiech. Czułam, że Michael nie do końca mi wierzy. Ja sama bym sobie nie uwierzyła. Na szczęście czerwonowłosy postanowił nie drążyć tematu i odwzajemnił uśmiech. Tkwiliśmy chwilę w ciszy, cały czas spoglądając na siebie. Michael otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz szybko zmienił zdanie.
Uniósł rękę delikatnie muskając mnie po włosach. Zamknęłam oczy, czując to przyjemne uczucie. Nagle chłopak zaprzestał swoich czynów i opuścił rękę.
- Do zobaczenia jutro, Prescott - pożegnał się, lekko przy tym uśmiechając, po czym odwrócił się na pięcie i pognał przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz