piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 7

- Co cię tak zainteresowało Prescott? - w tym momencie aż podskoczyłam ze strachu. Przez tego idiotę dostanę zawału serca!
- A nic... Tak tylko się rozglądam...
- Calum do mnie dzwonił - poinformował mnie czerwonowłosy.
- I jak sobie radzi z Nicole? - spytałam zaciekawiona.
- Chyba dobrze, bo ten idiota cieszył się z każdego wypowiedzianego przeze mnie słowa. Powiedziałem mu, że ktoś miał kaprys, przez co trochę się spóźnimy.
- Kaprys?! Przypominam ci, że wywiozłeś mnie w jakieś krzaki i wrzuciłeś do wody!
- Oj, spokojnie, bo ciśnienie ci podskoczy. Trochę więcej luzu kotku.
- Kotku? Czy ty nie pozwalasz sobie na zbyt wiele? - skrzyżowałam ręce na piersi i ponagliłam chłopaka za te jego pieszczotliwe zwroty. Nienawidzę, gdy ktoś używa tego ironicznie.
- No dobrze, nie fochaj się. Zaraz pojedziemy na imprezę i się wyluzujesz, bo tak to ja z tobą nie wytrzymam.
- Ja jestem wyluzowana!
- Tak? - na to pytanie przytaknęłam i dalej obserwowałam ruchy Michaela. Chłopak wszedł do kuchni i otworzył lodówkę. Wyciągnął z niej puszkę piwa.
- Skoro jesteś taka wyluzowana, to może się napijesz? - spytał chłopak z tym swoim głupim uśmieszkiem.
- Chyba żartujesz! Nie będę tego piła - ponownie skrzyżowałam ręce, na co Clifford zaśmiał się pod nosem.
- Oj Prescott, ty sztywniaro. Ale spokojnie... Ja tylko sprawdzam twoją czujność. Przecież nikt ci nie każe tego pić - Michael miał już chować piwo do lodówki, lecz ja wpadłam na "genialny" pomysł i postanowiłam wyrwać mu puszkę z ręki i pokazać, że nie jestem tym, za kogo on mnie uważa. Wzięłam jeden łyk. Za nim brałam kolejne i kolejne, aż w końcu wypiłam całą zawartość.
- Zadowolony? - spytałam retorycznie. Oczywiście, że był zadowolony, bo przez cały czas gapił się z niedowierzaniem i zacieszem na twarzy.
- No, nieźle Prescott. A teraz odkupujesz mi piwo.
- Chyba szczęście cię opuściło! - odparłam broniąc swojego honoru.
Michael zbliżył się do mnie, wziął puszkę po piwie i wyrzucił ją gdzieś za siebie, po czym zaczął mnie łaskotać po żebrach. Oczywiście musiał wybrać miejsce, w którym mam największe łaskotki. Śmiałam się tak głośno, że pewnie słyszeli mnie sąsiedzi Michaela. W przerwach na oddech błagałam, żeby chłopak przestał, bo położę się ze śmiechu. Jednak ten nie ustępował. Próbowałam uciec, lecz zdążyłam dobiec tylko do kanapy, na której zaraz leżałam płacząc ze śmiechu. Michael jedną ręką mnie łaskotał, a drugą podpierał się i jednocześnie trzymał moje ręce, by miał nade mną przewagę. Rzucałam się na wszystkie strony, aż w końcu kolanem trafiłam w rękę Michaela. Chłopak stracił podparcie i wylądował tuż nad moją twarzą. Momentalnie zaprzestał swoich czynów. Przez kilka sekund patrzeliśmy sobie w oczy. Widziałam błyszczące, ciemnozielone tęczówki z wielkimi źrenicami. Czułam przyspieszone bicie serca i ciepły oddech, który powoli zaczął kierować się ku moim wargom. Poczułam przyjemne ciepło w brzuchu i wewnętrzny głos mówiący, że tego właśnie pragnę. Dzieliły nas zaledwie milimetry.
Odchrząknęłam.
- Myślisz, że moje ciuchy już wyschły? - spytałam lekko się odchylając. Michael powrócił do rzeczywistości i szybko zerwał się z miejsca.
- Tak, myślę, że tak. To ja po nie pójdę... - odparł niepewnie Michael. Ponagliłam siebie za to, że nie pozwoliłam mu działać, że nie dałam chwili trwać wiecznie. Poszłam więc za chłopakiem, żeby wyjaśnić to zajście i jednocześnie zabrać swoje rzeczy. Zauważyłam, że Michael był zakłopotany. Zawiesił wzrok na oknie i obserwował drzewo sąsiadów. Stanęłam więc za nim i zaczęłam rozmowę nieco ściszonym tonem.
- Michael, możemy pogadać? - chłopak odwrócił się w moją stronę i przytaknął.
Nie wiedziałam od czego zacząć. Czy powiedzieć, że chciałam, ale nie mogłam, czy że po prostu jestem głupia, a może że nie powinniśmy...
- Przepraszam, to nie powinno mieć miejsca - zaczął chłopak. Wtedy to uczucie wróciło. Czułam dziwne ciepło i chęć przywiązania. Podeszłam więc dwa kroki do przodu i spojrzałam w oczy Michaela.
- Masz rację. Ale czym byłoby życie bez nieplanowanych działań? - po tych słowach rzuciłam się na chłopaka łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku. Czułam się jak w siódmym niebie. Jakbym oderwała się od ziemi i nagle nauczyła latać. Jakbym była we wszystkich miejscach na świecie w tym samym czasie. Jakbym po prostu była zakochana. I właśnie to chyba się stało. Uczucie, przed którym tak bardzo się broniłam urodziło się we mnie. Niemożliwe stało się możliwe. Wodziłam za ruchami Michaela, pozwoliłam mu dominować. Odwzorowywałam każde jego poczynanie. Nie mogliśmy przestać. To uczucie nas pochłonęło. Niestety nic nie trwa wiecznie. Tę cudowną chwilę postanowił przerwać dźwięk komórki Michaela. Momentalnie odkleiliśmy się od siebie, nie ukrywając swojego niezadowolenia. Kto mógł nam przerwać? Oczywiście nikt inny jak Calum.
- Ty idioto, zdajesz sobie sprawę jak bardzo mi przeszkadzasz? - wybuchnął oburzony Michael. Pokazałam gestem ręki, żeby nic nie mówił. Nie chciałam, żeby to się rozeszło, a zwłaszcza, żeby trafiło do moich przyjaciółek, które tylko na to czekają.
- Dobra, już jedziemy - zakończył chłopak, po czym spojrzał się w moją stronę.
Lekko uśmiechnęłam się w jego stronę, czekając na jakąkolwiek jego reakcję. Ten nic nie mówiąc odwzajemnił uśmiech i podał mi leżące obok moje suche ubrania. Chłopak oznajmił, że poczeka przed domem, bo musi wyprowadzić motor. Przytaknęłam i zamknęłam za nim drzwi, by być pewna, że tym razem nie podgląda. Zdjęłam więc koszulę i włożyłam przetarte spodnie oraz krótką białą bluzkę. Zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i spojrzałam przez okno. Zawiesiłam wzrok na uśmiechniętym Michaelu, który opierał się o swoją maszynę.
Wszystko cudownie, tylko nasuwa się jedno pytanie... Co teraz będzie? Przecież to właśnie miała być część projektu. Przyjaciólki nie mogą się dowiedzieć, bo wszystko się wyda, a wtedy Michael mi nie wybaczy. Muszę zrezygnować z projektu. Nie potrafię dalej w to brnąć. Naprawdę polubiłam Michaela i nie chcę go stracić.
Po chwili zeszłam na dół, gdzie założyłam buty i wyszłam z domu Clifforda. 
Chłopak odwrócił się w moją stronę i szeroko uśmiechnął. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Byłaś całkiem niezła, Prescott - odparł czerwonowłosy.
- Niezła? No błagam, założę się, że to najlepsze, co cię w życiu spotkało - zaśmiałam się pod nosem, lecz ten nie zareagował. Miał tak dobry humor, że nic nie było w stanie mu go popsuć. Michael odpalił silnik, a ja objęłam go w pasie. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod domem Caluma. Głośną muzykę było słychać już dwie przecznice stąd. Weszliśmy do środka i staraliśmy się odnaleźć jedną z dwójki naszych gołąbków, lecz nie było to łatwe. W środku znajdowała się połowa naszej szkoły. Co druga osoba była już pijana. Przebijałam się przez tłum tańczących licealistów. Przez przypadek wpadłam na Ashtona, który uśmiechnął się na mój widok. Złapał mnie za nadgarstek i przeciągnął przez ten tłum. Puścił mnie dopiero wtedy, gdy byliśmy już na nieco spokojniejszym ogrodzie.
- Gdzie jest Michael? - spytał mnie dużo wyższy ode mnie chłopak.
- Nie mam pojęcia, musiałam go zgubić gdzieś w tłumie - odparłam rozglądając się dookoła.
Czułam się dość nieswojo, gdy w pobliżu nie było ani Michaela, ani Nicole. Ashton od razu zauważył moje zaniepokojenie i zaproponował drinka. Za pierwszym razem odmówiłam, lecz chłopak nie dał za wygraną. No więc nie mogłam mu odmówić. Chłopak minutę później pojawił się z dwoma szklankami z alkoholem. Wzięłam łyka, a za nim brałam kolejne, aż w końcu opróżniłam naczynie. Po chwili do naszego towarzystwa dołączył się Luke. Ashton wybuchnął śmiechem na widok ledwo trzymającego się na nogach chłopaka z trzema malinkami na szyi.
- Stary, kto cię tak załatwił? - wydukał Ashton nie mogąc przestać się śmiać.
- Miłość mojego życia... Była taka piękna... I miała tak cudowne imię...
- Tak, jakie? - przerwał mu Ashton.
- Umm... No, nie pamiętam, ale czy to takie istotne? - po słowach Luke'a oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Luke strzelił focha i usiadł na trawie odwrócony tyłem do nas. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz