- Co cię tak
zainteresowało Prescott? - w tym momencie aż podskoczyłam ze strachu. Przez
tego idiotę dostanę zawału serca!
- A nic... Tak tylko
się rozglądam...
- Calum do mnie
dzwonił - poinformował mnie czerwonowłosy.
- I jak sobie radzi
z Nicole? - spytałam zaciekawiona.
-
Chyba dobrze, bo ten idiota cieszył się z każdego wypowiedzianego przeze mnie
słowa. Powiedziałem mu, że ktoś miał kaprys, przez co trochę się spóźnimy.
- Kaprys?!
Przypominam ci, że wywiozłeś mnie w jakieś krzaki i wrzuciłeś do wody!
- Oj, spokojnie, bo
ciśnienie ci podskoczy. Trochę więcej luzu kotku.
- Kotku? Czy ty nie
pozwalasz sobie na zbyt wiele? - skrzyżowałam ręce na piersi i ponagliłam
chłopaka za te jego pieszczotliwe zwroty. Nienawidzę, gdy ktoś używa tego
ironicznie.
- No dobrze, nie
fochaj się. Zaraz pojedziemy na imprezę i się wyluzujesz, bo tak to ja z tobą
nie wytrzymam.
- Ja jestem
wyluzowana!
- Tak?
- na to pytanie przytaknęłam i dalej obserwowałam ruchy Michaela. Chłopak
wszedł do kuchni i otworzył lodówkę. Wyciągnął z niej
puszkę piwa.
- Skoro jesteś taka
wyluzowana, to może się napijesz? - spytał chłopak z tym swoim głupim
uśmieszkiem.
- Chyba żartujesz!
Nie będę tego piła - ponownie skrzyżowałam ręce, na co Clifford zaśmiał się pod
nosem.
- Oj
Prescott, ty sztywniaro. Ale spokojnie... Ja tylko sprawdzam twoją czujność.
Przecież nikt ci nie każe tego pić - Michael miał już chować piwo do lodówki, lecz ja wpadłam na "genialny"
pomysł i postanowiłam wyrwać mu puszkę z ręki i pokazać, że nie jestem tym, za
kogo on mnie uważa. Wzięłam jeden łyk. Za nim brałam kolejne i kolejne, aż w
końcu wypiłam całą zawartość.
- Zadowolony? -
spytałam retorycznie. Oczywiście, że był zadowolony, bo przez cały czas gapił
się z niedowierzaniem i zacieszem na twarzy.
- No, nieźle
Prescott. A teraz odkupujesz mi piwo.
- Chyba szczęście
cię opuściło! - odparłam broniąc swojego honoru.
Michael
zbliżył się do mnie, wziął puszkę po piwie i wyrzucił ją gdzieś za siebie, po
czym zaczął mnie łaskotać po żebrach. Oczywiście musiał wybrać miejsce, w którym mam największe łaskotki. Śmiałam się tak
głośno, że pewnie słyszeli mnie sąsiedzi Michaela. W przerwach na oddech
błagałam, żeby chłopak przestał, bo położę się ze śmiechu. Jednak ten nie
ustępował. Próbowałam uciec, lecz zdążyłam dobiec tylko
do kanapy, na której zaraz leżałam płacząc ze śmiechu.
Michael jedną ręką mnie łaskotał, a drugą podpierał się i jednocześnie trzymał
moje ręce, by miał nade mną przewagę. Rzucałam się na wszystkie strony, aż w
końcu kolanem trafiłam w rękę Michaela. Chłopak stracił podparcie i wylądował
tuż nad moją twarzą. Momentalnie zaprzestał swoich czynów. Przez kilka sekund patrzeliśmy sobie w oczy. Widziałam błyszczące,
ciemnozielone tęczówki z wielkimi
źrenicami. Czułam przyspieszone bicie serca i ciepły oddech, który powoli zaczął kierować się ku moim wargom.
Poczułam przyjemne ciepło w brzuchu i wewnętrzny głos mówiący,
że tego właśnie pragnę. Dzieliły nas zaledwie milimetry.
Odchrząknęłam.
-
Myślisz, że moje ciuchy już wyschły? - spytałam lekko się odchylając. Michael
powrócił do rzeczywistości i szybko zerwał się z
miejsca.
- Tak,
myślę, że tak. To ja po nie pójdę...
- odparł niepewnie Michael. Ponagliłam siebie za to, że nie pozwoliłam mu
działać, że nie dałam chwili trwać wiecznie. Poszłam
więc za chłopakiem, żeby wyjaśnić to zajście i jednocześnie zabrać swoje
rzeczy. Zauważyłam, że Michael był zakłopotany. Zawiesił wzrok na oknie i
obserwował drzewo sąsiadów. Stanęłam więc za nim i
zaczęłam rozmowę nieco ściszonym tonem.
-
Michael, możemy pogadać? - chłopak odwrócił się w moją
stronę i przytaknął.
Nie wiedziałam od
czego zacząć. Czy powiedzieć, że chciałam, ale nie mogłam, czy że po prostu
jestem głupia, a może że nie powinniśmy...
-
Przepraszam, to nie powinno mieć miejsca - zaczął chłopak. Wtedy to uczucie wróciło. Czułam dziwne ciepło i chęć
przywiązania. Podeszłam więc dwa kroki do przodu i spojrzałam w oczy Michaela.
- Masz
rację. Ale czym byłoby życie bez nieplanowanych działań? - po tych słowach
rzuciłam się na chłopaka łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku. Czułam się
jak w siódmym niebie. Jakbym
oderwała się od ziemi i nagle nauczyła latać. Jakbym była we wszystkich
miejscach na świecie w tym samym czasie. Jakbym po prostu była zakochana. I
właśnie to chyba się stało. Uczucie, przed którym tak bardzo się broniłam urodziło się we mnie. Niemożliwe stało się
możliwe. Wodziłam za ruchami Michaela, pozwoliłam mu dominować. Odwzorowywałam
każde jego poczynanie. Nie mogliśmy przestać. To uczucie nas pochłonęło.
Niestety nic nie trwa wiecznie. Tę cudowną chwilę postanowił przerwać dźwięk
komórki Michaela. Momentalnie
odkleiliśmy się od siebie, nie ukrywając swojego niezadowolenia. Kto mógł nam przerwać? Oczywiście nikt inny jak Calum.
- Ty
idioto, zdajesz sobie sprawę jak bardzo mi przeszkadzasz? - wybuchnął oburzony
Michael. Pokazałam gestem ręki, żeby nic nie mówił. Nie chciałam, żeby to się rozeszło, a zwłaszcza, żeby trafiło do
moich przyjaciółek, które tylko na
to czekają.
- Dobra, już
jedziemy - zakończył chłopak, po czym spojrzał się w moją stronę.
Lekko
uśmiechnęłam się w jego stronę, czekając na jakąkolwiek jego reakcję. Ten nic
nie mówiąc odwzajemnił uśmiech i podał mi leżące obok
moje suche ubrania. Chłopak oznajmił, że poczeka przed domem, bo musi
wyprowadzić motor. Przytaknęłam i zamknęłam za nim drzwi, by być pewna, że tym
razem nie podgląda. Zdjęłam więc koszulę i włożyłam przetarte spodnie oraz
krótką białą bluzkę. Zarzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i spojrzałam przez
okno. Zawiesiłam wzrok na uśmiechniętym Michaelu, który
opierał się o swoją maszynę.
Wszystko
cudownie, tylko nasuwa się jedno pytanie... Co teraz będzie? Przecież to
właśnie miała być część projektu. Przyjaciólki nie mogą się dowiedzieć, bo wszystko się wyda, a wtedy Michael mi nie
wybaczy. Muszę zrezygnować z projektu. Nie potrafię dalej w to brnąć. Naprawdę
polubiłam Michaela i nie chcę go stracić.
Po
chwili zeszłam na dół, gdzie założyłam buty i wyszłam z domu Clifforda.
Chłopak
odwrócił się w moją stronę i
szeroko uśmiechnął. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Byłaś całkiem
niezła, Prescott - odparł czerwonowłosy.
-
Niezła? No błagam, założę się, że to najlepsze, co cię w życiu spotkało -
zaśmiałam się pod nosem, lecz ten nie zareagował. Miał tak dobry humor, że nic
nie było w stanie mu go popsuć. Michael odpalił silnik, a ja objęłam go w
pasie. Po kilkunastu minutach byliśmy już pod domem Caluma. Głośną muzykę było
słychać już dwie przecznice stąd. Weszliśmy do środka i staraliśmy się odnaleźć
jedną z dwójki naszych gołąbków, lecz nie było to łatwe. W środku znajdowała
się połowa naszej szkoły. Co druga osoba była już pijana. Przebijałam się przez
tłum tańczących licealistów. Przez
przypadek wpadłam na Ashtona, który uśmiechnął się na mój
widok. Złapał mnie za nadgarstek i przeciągnął przez ten tłum. Puścił mnie
dopiero wtedy, gdy byliśmy już na nieco spokojniejszym ogrodzie.
- Gdzie jest
Michael? - spytał mnie dużo wyższy ode mnie chłopak.
- Nie mam pojęcia,
musiałam go zgubić gdzieś w tłumie - odparłam rozglądając się dookoła.
Czułam
się dość nieswojo, gdy w pobliżu nie było ani Michaela, ani Nicole. Ashton od
razu zauważył moje zaniepokojenie i zaproponował drinka. Za pierwszym razem odmówiłam, lecz chłopak nie dał za wygraną. No więc nie
mogłam mu odmówić. Chłopak minutę później pojawił się z dwoma szklankami z
alkoholem. Wzięłam łyka, a za nim brałam kolejne, aż w końcu opróżniłam
naczynie. Po chwili do naszego towarzystwa dołączył się Luke. Ashton wybuchnął
śmiechem na widok ledwo trzymającego się na nogach chłopaka z trzema malinkami
na szyi.
- Stary, kto cię tak
załatwił? - wydukał Ashton nie mogąc przestać się śmiać.
- Miłość mojego
życia... Była taka piękna... I miała tak cudowne imię...
- Tak, jakie? -
przerwał mu Ashton.
- Umm... No, nie
pamiętam, ale czy to takie istotne? - po słowach Luke'a oboje wybuchnęliśmy
śmiechem.
Luke
strzelił focha i usiadł na trawie odwrócony tyłem do nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz