- Brittany! Czy ty
mnie w ogóle słuchasz? - oburzyła się Nicole. Spojrzałam na nią przepraszającym
wzrokiem.
- No więc... Dzisiaj
wieczorem jest impreza - zaczęła brunetka.
- I co w tym takiego
niezwykłego? Co tydzień ktoś organizuje imprezy...
- To, że jest ona u
Caluma! - w tym momencie poczułam jak pękają mi bębenki.
- Rozumiem, że
chcesz się na nią wybrać.
- MY
chcemy - wtrąciła przyjaciółka.
- Chyba nie myślisz,
że...
-
Prooooooszę Britt - Nicole złożyła ręce jak do modlitwy i zrobiła duże, smutne
oczy. No, nie mogłam jej odmówić.
- Ech,
no dobrze... - po chwili widziałam przed sobą skaczącą jak małpa przyjaciółkę. Zaśmiałam się pod nosem.
Jeżeli
chodzi o Caluma, to Nicole dałaby za niego się pociąć. Jestem z nią najbliżej,
jeżeli chodzi o naszą paczkę. Znamy się od dzieciństwa i rozumiemy jak nikt,
dlatego jeśli chodzi o crusha, to nie zwraca się ona do nikogo innego, jak do
mnie. Po prostu nie jestem w stanie jej odmówić i
jestem pewna, że dla mnie zrobiłaby to samo.
No cóż, czyli wieczór mam już zaplanowany. Nie
narzekam na tego typu formy spędzania czasu. Wolę to niż samotne siedzenie w
domu i gapienie się w sufit.
Piątkowe
lekcje przeminęły mi dość szybko. Żadnych sprawdzianów, żadnych kartkówek.
Totalny luz! Bardzo mnie ucieszył ten fakt.
Z
uśmiechem na twarzy zeszłam na parter, gdzie znajdowała się moja szafka.
Otworzyłam drzwiczki i wyciągnęłam szary płaszcz, który od razu na siebie nałożyłam. Zamykając szafkę omal nie dostałam
zawału.
- Hej Prescott! -
przywitał mnie Clifford z tym swoim głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Wystraszyłeś mnie!
- Oj nie marudź.
Idziesz dzisiaj na imprezę do Caluma?
- No nie wiem...
Może tak, może nie - podpuszczałam Michael'a.
- Przyjadę po ciebie
o 17 - dodał, po czym zaczął się oddalać.
- Ej! Ja idę z
Nicole! - krzyknęłam przez korytarz doganiając go.
- No, to powiesz jej,
że spotkacie się na miejscu. Albo mam lepszy pomysł... Wyślę po nią Caluma -
zaśmiał się czerwonowłosy.
- Nie wiem czy to
jest dobry pomysł...
- Oj Prescott...
Przecież wiem, że on jej się podoba. Wszyscy o tym wiedzą. Poza tym... -
chłopak ściszył ton i nadstawił się do mojego ucha - ona jemu też się podoba.
-
Naprawdę? Człowieku ty mi życie ratujesz! - w sumie może to dobry pomysł. Calum
i Nicole spędziliby trochę czasu, a ja miałabym podwózkę
i towarzystwo. Dlatego też się zgodziłam.
Bezpiecznie
wróciłam do domu i otworzyłam szafę, by wybrać coś odpowiedniego na imprezę.
Wyciągnęłam szerokie, podarte dżinsy i krótką białą
bluzkę na ramiączkach odkrywającą brzuch. Na wierzch nałożyłam skórzaną kurtkę.
Włosy pozostawiłam w totalnym nieładzie, rozpuszczone, nieułożone. Gdyż miałam
niewiele czasu, nie bawiłam się już w nakładanie tony makijażu. Postanowiłam
tylko nałożyć tusz do rzęs i pomalować usta na bladoczerwony kolor. Na nogi
nałożyłam czarne botki z ćwiekami, które idealnie współgrały z górną częścią stroju. Gdy dochodziła już 17, chwyciłam
komórkę i klucze oraz wyszłam na zewnątrz wypatrywać Clifforda. Długo nie
czekałam, gdyż zjawił się po 2 minutach na swoim czarnym motorze triumph
thruxton 900. Maszyna niczym z filmu "3 metry nad niebem". Bez
wahania usiadłam na motorze, bo zawsze chciałam się takim przejechać. Już
miałam chwycić Clifforda, lecz w ostatnim momencie się zawahałam.
- Umm... Myślisz
że... - nie zdążyłam dokończyć, gdy Michael wtrącił:
- Oj,
nie bój się Prescott - podniósł swoją skórzaną kurtkę - złap się i trzymaj mocno.
Uśmiechnęłam się na
samą myśl o adrenalinie, jaka miała mnie za chwilę spotkać. Objęłam
czerwonowłosego, a kilka sekund potem usłyszałam warkot silnika. Moje włosy
rozwiewały we wszystkie strony, serce biło mi jak szalone, a ja czułam, że
jakbym tylko puściła chłopaka, to z pewnością odfrunęłabym od nadmiaru
prędkości.
Zamknęłam oczy i
smakowałam wdychanego przeze mnie powietrza. W pewnym momencie poczułam jak
motor stanął w miejscu. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po okolicy.
- Gdzie jesteśmy? To
nie jest dom Caluma - odparłam lekko wystraszona.
- Brawo,
spostrzegawcza jesteś. Do imprezy mamy jeszcze godzinę, dlatego postanowiłem
cię uprowadzić i zostawić w lesie.
- Bardzo śmieszne...
- Śmieszna to była
twoja mina jak zobaczyłaś, że gdzieś cię wywiozłem - Michael zaśmiał się pod
nosem i zszedł z motoru. Postanowiłam zrobić to samo, gdyż byłam ciekawa, co
ten idiota wymyślił.
Byliśmy
na jakiejś polanie. Wszędzie dookoła były drzewa i krzaki. Żadnej żywej duszy.
Zastanawiałam się czy Michael to nie jest przypadkiem jakiś pedofil, który pragnie mojego dziewictwa. Co najgorsze -
utwierdzał mnie w tym przekonaniu każąc iść prosto w gąszcz krzaków. Po chwili wędrówki i obrywaniu liśćmi po twarzy dotarliśmy na miejsce, a przynajmniej na
skraj wędrówki. Przed sobą
ujrzałam ogromne jezioro z niewielkim drewnianym pomostem. Obróciłam się za siebie, by spojrzeć na Clifforda. Niestety jego tam
nie było.
-
Michael! - nawoływałam chłopaka. Nie ukrywam, że byłam przerażona. Nie czułam
się bezpiecznie, a całe moje ciało przeszył strach. Oglądałam się dookoła
siebie, by wzrokiem wyszukać czerwonowłosego. Niestety po nim ani śladu. No
pięknie! Zostawiłam telefon w torebce, która oczywiście jest razem z motorem. Chciałam już szukać wyjścia, gdy
nagle coś objęło mnie w pasie i uniosło nad ziemię. Zaczęłam krzyczeć w
niebogłosy.
- Spokojnie
Prescott, to tylko ja - zaśmiał się Michael.
- Ty idioto puść
mnie!
- Oj nieładnie tak
się odzywać. Za karę będę musiał cię wrzucić do wody.
- Odbiło ci?
Najpierw zostawiasz mnie na jakimś odludziu i omal zawału przez ciebie nie
dostaję, a teraz chcesz żebym dostała zapalenia płuc? - wykrzyczałam
chłopakowi.
- Oj dobrze,
przepraszam. Ale ty musisz też przeprosić mnie za to, że nazwałaś mnie idiotą.
- Chyba śnisz!
- W
takim razie... - Michael z ogromnym bananem na twarzy wziął rozbieg i wskoczył
razem ze mną do jeziora. Nie sądziłam, że ten idiota mówi poważnie.
Wściekła i mokra
wyszłam z wody, żeby wypłukać ubrania od nadmiaru wody. Byłam pewna, że mam na
twarzy rozmazany tusz, a moja biała koszulka stała się przezroczysta. Michael
wyszedł tuż za mną ciągle się śmiejąc.
- Jesteś idiotą! -
wykrzyknęłam chłopakowi i ruszyłam dalej przed siebie.
- Spokojnie
złośnico. Okres masz?
- Nie denerwuj mnie
- wymamrotałam przez zaciśnięte zęby.
Odwróciłam się w stronę Clifforda. Niestety to nie był najlepszy pomysł.
Po chwili widziałam jak Michael się śmieje, a właściwie rży. Oburzona walnęłam
go w ramię. Ten tylko złapał się za brzuch, nie mogąc powstrzymać od śmiechu.
Skrzyżowałam ręce i spojrzałam na chłopaka z oburzeniem.
- Śmieszy cię to? -
spytałam ironicznie. Nie ukrywałam swojej złości.
- Nawet nie wiesz
jak bardzo - odpowiedział na chwilę przerywając śmiech.
- Jestem mokra, mam
rozmazany makijaż i jest mi zimno. Co w tym takiego śmiesznego?
- To, że
wyglądasz... Yhm - odchrząknął Michael, zanim zdążył powiedzieć o jedno słowo
za dużo. Momentalnie spoważniał, choć nie do końca, bo cały czas miał banana na
twarzy.
- Mieszkam kilka
minut drogi stąd. Wysuszysz się i ogarniesz makijaż, marudo - Michael wskazał
mi drogę gestem ręki. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko wściekła ruszyłam przed
siebie.
Kilka
minut później podjechaliśmy pod niewielki domek
jednorodzinny. Clifford otworzył bramę i przepuścił mnie do środka.
Czekałam aż chłopak
wprowadzi motor na posesję i zamknie za sobą bramę.
- Nie
ma twoich rodziców? - spytałam
wyraźnie zaciekawiona.
- Mama jest w pracy
do wieczora, a ojciec... Nie ma go w domu.
- A gdzie jest? -
zadałam nikomu niepotrzebne w tym momencie pytanie.
- Nieważne! Co ci do
tego Prescott? Pilnuj własnego tyłka! - Michael otworzył drzwi i niemal wbiegł
do środka, tym razem mnie nie przepuszczając. Ponagliłam siebie w myślach za
niewyparzony język i powoli weszłam, zamykając za sobą drzwi.
Nie ukrywam, że
zaciekawiło mnie dlaczego Michael tak agresywnie zareagował na moje pytanie
dotyczące jego ojca. Mimo to postanowiłam nie drążyć tematu, przynajmniej na
razie.
- Przepraszam -
wymamrotałam kładąc dłoń na ramieniu Clifforda.
- W porządku. To ja
przepraszam, że się uniosłem - Michael spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
Czerwonowłosy zaprowadził mnie do swojego pokoju, gdzie otworzył szafę i wyjął
czerwoną koszulę w kratkę, po czym zaproponował, że poczeka na korytarzu, aż się
przebiorę. Zdjęłam mokry top i obróciłam się by chwycić koszulę Clifforda. Moim
oczom ukazał się oparty o framugę i wpatrzony we mnie chłopak z głupim
uśmieszkiem na twarzy.
- Ej!
Wynocha! - krzyknęłam zamykając mu drzwi przed nosem. Szybko zapięłam koszulę,
która okazała się tak duża, że
sięgała mi prawie do kolan. Zdjęłam więc jeszcze spodnie i otworzyłam drzwi, po
czym rzuciłam mokrymi rzeczami Cliffordowi w twarz.
- Grzmociłbym cię
jak burza samotne drzewko - powiedział Michael, na co ja wybuchnęłam śmiechem.
- Przypominam ci, że
masz już niewiele czasu na wysuszenie moich rzeczy przez imprezą - uśmiechnęłam
się ironicznie, po czym zeszłam po schodach do kuchni. Całkowicie rozgościłam
się w domu Michaela i pozwoliłam sobie zrobić herbatę i rozejrzeć się po pomieszczeniu.
Na kominku widniały ramki ze zdjęciami. Mały Michael buszujący w zbożu.
Clifford siedzący z prezentami pod choinką. Niecodzienny widok, lecz nie to
zaciekawiło mnie najbardziej. W tle stało zdjęcie z 3 osobami. Zgaduję, że było
ono robione sporo czasu temu, bo Michael miał tu z jakieś 8 lat. Obejmował on
wielkiego labradora, a nad nim stała uśmiechnięta para. Założę się, że to
właśnie jego rodzice. Tylko dlaczego tak zareagował na wiadomość o ojcu? Co
takiego wydarzyło się w życiu Michaela?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz